środa, 14 sierpnia 2013
02. ...potem zostałam brutalnie zaciągnięta do tyłu.
Nie rozpoznałam osobnika, który również znajdował się w tym pomieszczeniu. To na pewno nie był człowiek ani skrzat. Z ciemności wyłaniały się żółte oczy, które z zaciekawieniem wpatrywały się we mnie. Istota powoli stawiała małe kroki, za pewne zamierzała dotrzeć do mnie i wbić swoje szpony w moją szyję, a potem wypić całą krew. Przynajmniej przed tym wszyscy mnie tak przestrzegali zanim wyruszyłam na łono natury. Szybko cofałam się do tyłu z nadzieją, że natknę się na klamkę, ale zamiast tego wpadłam prosto na komin i wylądowałam w czarnych wiórach spalonego drewna. Spodziewałam się natychmiastowego ataku ze strony nieznajomego, ale zamiast tego istota z kąta pokoju szyderczo się śmiała. Przekrzywiłam delikatnie głowę w prawą stronę, wytrzeszczyłam oczy i wtem całe pomieszczenie rozjaśnił błysk za oknem. Przez tą sekundę zdołałam dokładnie przyjrzeć się rysom twarzy chłopaka, ponieważ rozpoznałam już jego płeć. Miał duże żółte oczy, krótkie czarne włosy i był strasznie niski, nawet niższy ode mnie. Zdecydowałam się pierwsza coś odpowiedzieć, ponieważ nie lubiłam takiej niemej ciszy, ona zbyt bardzo mi nie odpowiadała.
- Eee... - szepnęłam, tak w moim przypadku właśnie to chciałam powiedzieć.
Nie usłyszałam odpowiedzi, zgaduję, że osoba, która była w tym pokoju chyba się ulotniła. Szybko wstałam z gorącej posadzki i biegiem skierowałam się do okna. Tam zobaczyłam tylko małą postać w czarnym płaszczu, która kawałek dalej przemienia się w wielkiego, czarnego kruka. Animag. Jestem tego pewna, w tym sektorze bardzo często się to zdarza. Westchnęłam głośno z ulgą, podczas gdy burza trwała dalej w najlepsze. Zmęczona wolno sunęłam w kierunku wielkiego fotelu, na którym często popijałam ziołową herbatkę i słuchałam opowieści przyjaciela. Opadłam bezwładnie na skórzany mebel przy okazji tłucząc ulubiony wazon Fiasn'a. O kurczę blade, zamorduje mnie za to ten zagorzały skrzat! Zmęczona i zakłopotana oparłam głowę o oparcie, tak jak to dennie brzmi, ale tak zrobiłam. Zamknęłam oczy i zaczęłam rozkoszować się uspokajającym odgłosem deszczu. Może nie powinnam się tu tak rozgaszczać, ale wszystko mi jedno czy on się ucieszy czy mnie znienawidzi. Teraz wszystko jest mi jedno. Jedyne co teraz widziałam to czarne plamy, wygodniej ułożyłam się do snu i zaczęłam już zbliżać się w kierunku krainy Morfeusza. Nie zdążyłam jednak całkowicie pogrążyć się w śnie, ponieważ ktoś wszedł do chatki robiąc przy tym za dużo hałasu jak na takie wejście. Momentalnie przeniosłam tam wzrok wolałabym by to był Fiasn, a nie wcześniejszy nieznajomy z kumplami.
- Ila co ty tu jasnej cholery robisz?! - wrzasnął właściciel chatki, w trzech susach znalazł się przy mnie.
- A no, bo wiesz taka wycieczka mi się dzisiaj zdarzyła. - wytłumaczyłam się niechętnie, skubiąc przy tym suwak od bluzy.
- Ila wynocha mi stąd! - krzyknął, po czym naburmuszony dodał - Czy to mój wazon?
Nie odpowiedziałam, zawiedziona wstałam z fotelu i udałam się w stronę drzwi by zejść z oczu osobie, którą wcześniej tak bardzo lubiłam. Ze spuszczoną głową opuściłam pomieszczenie, wystarczyła chwila i już leżałam na ziemi. Tak, zaczynała się bolesna metamorfoza. Zaczęłam cicho jęczeć, mimo wszystko podczas przemiany cierpiało się aż za nadto. Moje piski przykuły czyjąś uwagę gdyż chwilę potem zostałam brutalnie zaciągnięta do tyłu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz